Praca w biurze wydaje się być komfortowa – jasne, to nic w porównaniu do harówki w kopalni, hucie, kamieniołomie, na budowie czy na polu. Pewnie nawet niektórzy tej pracy zatrudnionym w korporacjach zazdroszczą (ja na przykład zazdrościłam, jak jeszcze byłam w trakcie studiów i wydawało mi się, że nikt mnie nie zatrudni). A jednak, wszystko ma swoje minusy. Poniżej kilka rzeczy, które czynią pracę w korporacji bardziej znośną:
Dobrze wyciszające słuchawki. Szczególnie na otwartej przestrzeni (tzw. open space) czasami robi się głośno. Ożywione rozmowy bawią zaangażowane w nie osoby, ale innych już niekoniecznie. Dobre słuchawki pozwalają odrobinę się od tego hałasu odizolować. Słuchawki jako takie są też niezbędne, kiedy chcemy odtworzyć jakikolwiek film czy piosenkę.
Cieplejsze ubranie. W klimatyzowanych pomieszczeniach bywa chłodno nawet podczas upałów, a siedząc cały czas przed komputerem nie ma jak się rozgrzać. Przynajmniej ja notorycznie marznę, więc do biura zawsze zabieram cienki sweter. Trzymam też w szafce skarpetki. Nie obowiązują nas żadne sztywne zasady ubioru, więc zdarza mi się zdjąć sandały czy baleriny i zamienić je na skarpetki.
Podpórka pod plecy i podnóżek. Siedzenie przez osiem godzin pod rząd raczej nie jest naszą naturalną pozycją. Zwykła tania podpórka pod plecy z allegro podobno redukuje napięcie mięśni i obciążenie odcinka lędźwiowego, a dodatkowo pomaga siedzieć prosto, więc warto ją wypróbować. Podpórkę mam już od jakiegoś czasu, podnóżek dołączy do niej pewnie niedługo. Wciąż trzymane w dole nogi zwłaszcza latem robią się ciężkie i opuchnięte, mogą też prowadzić do żylaków czy zakrzepicy.
Własny kubek i herbata. W biurowych kuchniach zazwyczaj dostępne są jakieś naczynia i czarna herbata, ale zdecydowanie przyjemniej jest popijać z własnego kubka w kwiatki swoją ulubioną herbatę – zieloną z hibiskusem, jaśminową białą, cytrynowy rooibos, czy co tam jeszcze lubicie (ja uwielbiam japońską zieloną herbatę z tygodnia azjatyckiego w Lidlu). Dodatkowo lubię trzymać w biurze duży kubek, żeby nie musieć co chwilę biegać do kuchni po nową porcję napoju.
Krem do rąk, bibułki i okulary. Klimatyzacja niestety często idzie w parze z suchym powietrzem. Wtedy krem do rąk jest niezastąpiony (nie tylko do rąk, jest wielofunkcyjny – można nawilżyć nim skórę praktycznie wszędzie, nada się też do wsmarowania we włosy). Przesuszona cera z kolei zaczyna się świecić, dlatego trzymam w biurku bibułki matujące. Soczewki kontaktowe dobrze jest zamienić na okulary z antyrefleksem, co przyda się też ze względu na samą pracę przed komputerem. Przy czym to ostatnie wiem, ale praktykuję bardzo rzadko, bo jakoś nie lubię siebie w okularach.
Jedzenie. W moim przypadku drugie śniadanie (owoce, sok czy kanapka) i nerkowce, migdały albo orzechy brazylijskie, które trzymam zawsze w szafce na momenty, kiedy niespodziewanie robię się bardzo głodna. Bez nich pewnie ulegałabym oszukanemu kakao czy barszczykowi z automatu. Inna sprawa to przygotowany w domu obiad, który wychodzi na pewno zdrowiej i taniej niż jedzenie w pobliskiej restauracji (ja niestety na razie najczęściej wybieram drugą opcję…). Dodatkowo, jeśli w domu przygotujemy coś prostego do spożycia i niewydzielającego wyrazistego zapachu, możemy zjeść to przy biurku, a przerwę wykorzystać na załatwienie czegoś w drogerii, aptece czy na poczcie.
Sposób na nudę. W pracy każdego pracownika korporacji przychodzi chyba taki moment, kiedy pracy jest mniej. Albo wcale – na przykład kiedy w kraju, w którym pracują nasi współpracownicy obchodzone jest jakieś święto. Nie da się wtedy zrobić manicuru hybrydowego ani poćwiczyć z Chodakowską (niestety!), ale dobrze mieć na ten czas jakiś plan. Chyba najbardziej ze wszystkiego męczy nuda, która odbiera zapał do czegokolwiek i wywołuje poczucie bezsensu. Ja w wolnym czasie czytam blogi i portale informacyjne, załatwiam bieżące sprawy (zakupy, przelewy itp.), a od niedawna tworzę też wpisy na bloga. W chwilach nudy ostatecznej włączam YouTube. Można również czytać książki, jeśli tylko nasi pracodawcy nie mają nic przeciwko – niektórzy wolą, kiedy sprawia się pozory i nie odrywa wzroku od ekranu komputera, wtedy sprawdzą się e-booki w formacie PDF.
A Wy? Macie jakieś sposoby na przetrwanie w biurze? Na mojej liście ciągle jest miejsce na nowe pozycje :)