Najlepsze ciasto czekoladowe na świecie odkryłam, kiedy w kwietniu zaprosiłam babcię i dziadka na kawę z okazji swoich urodzin. Chciałam zrobić coś nowego, więc zabrałam się za szukanie inspiracji w miejscu tyleż oczywistym, co niezawodnym: w ulotce z Lidla.
Znalazłam brownie, które wychodzi zawsze i smakuje wszystkim. Oryginalny przepis został przeze mnie trochę zmodyfikowany (głównie uproszczony, np. zamieniłam orzechy laskowe i pistacje na orzechy brazylijskie (kto obierałby tyle pistacji…), zrezygnowałam ze skórki pomarańczowej i cukru pudru, zmniejszyłam ilość cukru i skróciłam czas pieczenia).
Przy robieniu ciasta przyda się mikrofalówka do rozpuszczania masła i czekolady i coś do odmierzania gramów i mililitrów. Jeśli nie dysponujecie takimi odmierzaczami, polecam poszukać jakichś przeliczników w internecie. Albo zakupić odmierzacze. Nie pytajcie w komentarzach, na ile łyżek przekłada się 60 g kakao albo jaką część szklanki zajmuje 60 ml – nie mam pojęcia.
Składniki:
– 200 g ciemniej czekolady (to akurat umiem przeliczyć, wychodzą dwie tabliczki)
– 30 ml mleka
– 30 g kakao
– 60 ml gorącej wody
– 160 g masła
– 65 g cukru trzcinowego lub ksylitolu (w przepisie Lidla jest 200 g, ale uwierzcie, 65 wystarczy – potwierdzone opinią wielu osób)
– 100 g orzechów brazylijskich lub migdałów + 20 g do dekoracji (te do dekoracji można też zastąpić płatkami migdałowymi)
– 4 jajka
– 30 ml soku pomarańczowego
Jeśli jeszcze nie zauważyliście, to spieszę poinformować, że do ciasta nie dodajemy mąki. Dlatego wychodzi takie trochę mokre i pyszne. I bezglutenowe!
Orzechy należy rozdrobnić w malakserze (ja rozdrabniam je dość mocno, aż zaczynają tworzyć taką marcepanopodobną masę), masło i czekoladę rozpuścić, białka oddzielić od żółtek, a kakao rozrobić z gorącą wodą. Następnie mieszamy wszystkie składniki oprócz białek i orzechów przeznaczonych do dekoracji. Wtedy wystarczy już tylko ubić białka, połączyć je za pomocą łyżki z masą czekoladową i wlać całość do tortownicy wysmarowanej masłem. Pieczemy 40-45 minut w temperaturze 180 stopni.
Ciasto w piekarniku ładnie rośnie, a potem zawsze opada. Zawsze. Wygląda wtedy trochę żałośnie. Wystarczy je jednak posypać kawałkami orzechów pozostawionymi do dekoracji albo płatkami migdałowymi i od razu prezentuje się lepiej. Na przykład tak: